unboxing: purite.pl
października 18, 2016
Rzadziej tu bywam, to z powodu pewnego rodzaju jesiennego rozleniwienia, jakie funduje mi pogoda. Siedzimy w cyklu chorobowym po uszy, i choć najgorsze prawdopodobnie mamy już za sobą, co chwila któreś z nas straszy resztę rodziny głośnym kichnięciem z jakiegoś kąta w mieszkaniu.
Z tego jesiennego letargu pomaga mi się wyzwolić przyjemność. Pojmowana różnie: jako niespieszny czas z dziećmi (odkąd Mały John ponownie zaczął chodzić do przedszkola, mamy z Marion więcej czasu tylko dla siebie - dwie kobietki, 1/2 Wesołej Kompaniji), planowanie metamorfozy łazienki czy... taka kąpiel, na przykład.
No dobrze, z kąpielą przesadziłam, ale prysznic z olejkiem czy mydłem, którego zapach i właściwości zniewalają... Och. To potrafi uratować każdy dzień, naprawdę.
W ramach samorozpieszczania (przy okazji jesiennych szarówek i możliwej depresji, rzecz jasna) zafundowałam sobie zakupy w sklepie purite.pl. Ręcznie wytwarzane mydła o wyglądzie tak działającym na zmysły... Ok, przyznaję się, pożerałam te mydła wzrokiem, zamówiłam je uwiedziona ich wyglądem. (Właściwościami również, bo w końcu jak już się zdecydowałam, należało wybrać odpowiednie.) Stanęło na czarnym mydle z aktywnym węglem w kształcie ust (to specjalna edycja we współpracy z magazynem "Usta" - jednym z moich ulubionych, więc... ech, urzeczona tym przedmiotem, jak najlepsza materialistka, konsumentka i fanka gadżetów, musiałam je mieć...) oraz mydle z płatkami owsianymi.
Jak wygląda przesyłka?
W rozpakowaniu pomagała mi Marion, która odczuwała jeszcze większą ekstazę niż ja. Tym, co pierwsze zwróciło moją uwagę, był zapach. Po otwarciu przesyłki (ale jeszcze nie pudełka) rozszedł się taki jakby aromat męskich perfum - zapach mydła z aktywnym węglem. Przyjemnie, jak w sklepie z naturalnymi produktami do kąpieli (można tam umrzeć i zmartwychwstać od samego zachłystywania się zapachami). A potem... potem było już tylko lepiej.
Zobaczcie inne mydła z oferty - uwielbiam je za sam ich wygląd!
Wygląd to jedno, ale jak z właściwościami?
Obecnie używam mydła z płatkami owsianymi - jest bardziej miękkie niż tradycyjne mydła, przez co jego kawałki zostają na skórze (i prawdopodobnie szybciej się przez to skończy), ale nie jest to w żaden sposób uciążliwe (może poza śladami na mydelniczce - ale te przecież na bieżąco się usuwa, więc to w zasadzie żaden problem) - zwyczajnie rozsmarowuję je potem na ciele. Pieni się bardzo dobrze (zwłaszcza rozprowadzane na ciele za sprawą tych małych kawałeczków), pięknie pachnie (płatkami owsianymi zmieszanymi z mlekiem!) i pozostawia skórę z przyjemnym uczuciem odżywienia. Ot, mój sposób na jesienne wieczory pod prysznicem.
0 komentarze