cherrywood stories: luty 2017
marca 27, 2017
W lutym poszerzaliśmy swoją wiedzę o kredzie (nie tej do rysowania, ale erze), robiliśmy wykopaliska i budowaliśmy muzeum dinozaurów. Marion zrobiła pierwsze samodzielne kroki, a ja z Małym Johnem bawiłam się klejem, flamastrami, kredkami i nożyczkami. Było twórczo. Ktoś nie chciał wieczorem zasnąć i albo chichrał się potem, łaskotany przez tatę, albo wystawiał małe nóżki przez szczebelki, albo - w wersji dla starszaka - przeglądał w łóżku literaturę. Wcinaliśmy watę cukrową z pudełka, Mały John własnoręcznie zrobił mydlane kostki na zajęciach w przedszkolu, ja ułożyłam swoje pierwsze od kilkunastu lat puzzle (z Kajko i Kokoszem!) i uzupełniłam pudełko zapisanych kart Milestone o zdjęcia Marion. Przeszłam też grypę - kiedy to zmogła mnie gorączka i trzymała przez bite 48 godzin, z różnymi skokami temperatury, ale nigdy poniżej stanu podgorączkowego, a i ten pojawiał się rzadko i na chwilę, ustępując miejsca skokowi powyżej 38. kreski. Niezamierzenie i trochę z przypadku dostałam jednak w gratisie do choroby... czas wolny. Przeczytałam więc do końca norweską epopeję narodową: "Krystynę, córkę Lavransa". Opowieść o matce (w tym tomie akurat), momentami porywająca za serce (tak to jest, jak matka czyta o macierzyństwie). A Mały John przyniósł mi do łóżka kasztan... tfu! lody czekoladowe. Nie ma co - miałam się fajnie z moją rodzinką!
Tsum-tsumki - uwielbiamy je! W sumie trudno powiedzieć, kto jest bardziej uzależniony: ja czy dzieci :P.
Puszki od Omm Design - w zestawie są trzy, tygrysia jest największa. Uwielbiam je za niebanalny wygląd, kolorystykę i wielozadaniowość!
Mój deser przyniesiony do łóżka - lody czekoladowe w wersji maxi!
Ta panna chyba jednak nie będzie spała...
garaż na strychu
Ja nie śpię. Ja czytam!
2 komentarze
Był czas na odpoczynek, chorowanie, tworzenie, cieszenie się umiejętnościami dzieci :) Jaka ogromna porcja lodów! Chyba na zbicie wysokiej temperatury :)
OdpowiedzUsuńChyba tak :)
UsuńTo prawda, działo się... Luty taki krótki, ale obfitujący w wydarzenia...