feministki w dziecięcej popkulturze

lipca 08, 2017

Już nie pamiętam, przy okazji czego padło pytanie o kobiece wzory dla dziewczynek - nie silne postaci kobiece z literatury czy kinematografii kobiecej (czy dla kobiet), ale silne dziewczynki - postaci w wieku dziecięcym, które nie byłyby grzeczne, usłużne, milczące i czekające w kąciku na swoją kolej albo na księcia z bajki. Pamiętam, że padło wtedy nazwisko Pończoszanka. Pippi Pończoszanka ze swoją niezgodą na jakiekolwiek ograniczenia narzucane przez dorosłych (szczególnie te nielogiczne, w zasadzie bzdurne). Taka... dziewczynka wyzwolona, pewna siebie, silna, której nikt nie zagrozi, która sama obroni i swoje zdanie, i siebie fizycznie. Kolejne przykłady? Brak. A ten szwedzki też taki... nie bardzo, jak argumentowały te, które rzuciły nazwiskiem piegowatej bohaterki. W końcu Pippi jest niejako poza schematem, wyłamuje się całkowicie, jest trochę i parodią, i nierzeczywistością. Światem bajkowym, niemożliwym. Czy nie ma więc w (pop)kulturze dziecięcej bohaterek dla naszych córek czy nas samych, kiedy byłyśmy dziećmi? Czy nie ma równolatek, od których brałyśmy przykład, w które się wpatrywałyśmy, a które robiły coś więcej niż delikatne uśmiechanie się i rumienienie, gdy spojrzał na nie chłopiec?

Nie dawało mi to spokoju. Bo jak to... tylko Pippi? Na początku niby się z tym zgodziłam - no tak, no przecież nie ma! Pusta, null, zero!
Potem jednak oglądałam z synkiem kreskówki, przypominałam sobie książki czy programy, które sama oglądałam jako dziecko... i znalazło się. A jak. Nie jest tak najgorzej z silnymi postaciami kobiecymi, serio!

Nim przejdę do rzeczy, wypada wyjaśnić, jak rozumiem pojęcie "feministka". Daleko mi tutaj do obrazów znanych z mediów: krzykliwych bab, najczęściej krótko ściętych, wyszczekanych inteligentek, które romanse znają wyłącznie z książek, bo to przecież oczytane dziewice nienawidzące mężczyzn. Wiecie, takie stereotypowe przedstawienie, przez które jeszcze jakiś czas temu nie tylko ja, ale wiele kobiet zdanie: "Jestem feministką..." rozwijało o "...ale..." (ale nie tak radykalną, ale nie taką-śmaką-czy-owaką) - jakbyśmy musiały się z czegoś tłumaczyć. A nie, nie musimy. Feministką możemy być na spokojnie, a co. I kiedyś tego nie rozumiałam, nie wiedziałam, że gdy pierdykłam kolegę w podstawówce piórnikiem, bo mnie molestował, byłam feministką. Przewróciłam go na ławkę, wywalił się. Siedzieliśmy tak razem, posadzeni przez nauczycielkę, żadna nie mogła się skarżyć, miałyśmy "uspokajać" chłopaków samą swoją obecnością. A tu proszę - Marta wali gościa w czachę piórnikiem. Tak nie po kobiecemu przecież! Na szczęście wtedy żadnego dorosłego przy nas nie było - a ja wyszłam z sytuacji zwycięsko, bo od tej pory chłopcy mieli do mnie szacunek, a od swojego dotychczasowego prześladowcy otrzymałam pseudonim Xena. Po tym incydencie okazało się, że z K. mogę nawet zamienić czasem kilka zdań - po koleżeńsku, bez podtekstów czy od razu przechodzenia do rękoczynów. Moje "Nie!" jednocześnie było dla chłopaków zaskakujące i nowe - dla mnie tak samo. To jedno z milszych doświadczeń w uświadamianiu mnie samej mojej kobiecości, jakie posiadam. Nie przeszkadzało mi przy tym, że wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia czy wciąż byłam nieco naiwną, delikatną dziewczyną. Feminizm to nie wyszczekanie, ale bycie kobietą, która nie pozwala innym na przekraczanie jej granic. Która jest świadoma siebie (mniej lub bardziej) i chce o siebie zawalczyć. A tutaj jest naprawdę miejsce na wiele odcieni...

#1 Ania z Zielonego Wzgórza

zdjęcie reklamujące serial "Anne with an E"

No przecież! Zwłaszcza w scenie, kiedy zaatakowała Gilberta, bo ten się jej naprzykrzał - niemal podobna sytuacja do opisanej przeze mnie powyżej! ;) Prosty komunikat: nie zgadzam się na to, co ze mną robisz. Mówię "nie", ale skoro nie reagujesz, ja muszę zareagować. Ostrzej. Przemoc zapewne nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale jako dzieci mamy prawo do błądzenia i szukania po omacku najlepszych dróg rozwiązania konfliktu ;).
Ania nie przyszła mi wcześniej do głowy dlatego, że ona przecież taka romantyczna jest... Marząca o wielkiej miłości, bujająca w obłokach... Ale prawda jest taka, że jest w niej dużo siły. I niezgody na niesprawiedliwość. Powie szczerze to, co myśli. Tym silniej widać to w nowym serialu ("Anne with an E"), gdzie postać Ani jest bardziej realistyczna, nie brakuje tu "mocniejszych" scen, pokazujących emocje dziewczynki. Czy to serial dla dzieci? Nie, nie sądzę (w odróżnieniu do "Ani z Zielonego Wzgórza" z 1985 roku i kolejnych, z Megan Follows w roli tytułowej). Raczej dla nastolatek czy dojrzewających dziewczynek.

#2 Bella ("Piękna i Bestia" Disney'a)

kadr z animacji Disney'a "Piękna i Bestia"

Bella jest oczytana i... "zabawna". Zabawna, bo nie wpisuje się w rolę społeczną, jaką chciałoby narzucić jej społeczeństwo - konkretnie mała francuska społeczność wiejska. W mieście, wiadomo, jako takie perspektywy są, ludzie są bardziej otwarci, ale na wsi...? Więcej skostniałego, stereotypowego myślenia, szufladkowania ludzi - co zresztą spotyka bohaterkę. Nikt jej w miasteczku nie rozumie - nawet jej tato (w filmie z tego roku zmieniono ten wątek - mamy mądrego, wspierającego ojca - hurra! :)). Dziewczyna nie zamierza szukać męża, nie zamierza rodzić szybko dzieci, gotować obiadków i być "głupiutką żoneczką" (co wyśpiewuje w jednej z - cudnych zresztą - piosenek). Pragnie przygód, wyrwania się z tego miejsca. Ciągnie ją do świata, który na razie zna wyłącznie z książek - a te tylko pobudzają wyobraźnię, apetyt. Wersja filmowa mocniej uwidoczniła wątek feministyczny (Emma Watson została nawet po nim okrzyknięta piękną twarzą feminizmu, a mój znajomy ze studiów zakwalifikował film jako popfeministyczny), ale tych wątków nie brak i w animowanej wersji, powstałej w 1991 roku. Bella uwielbia czytać (książki bez obrazków, co tak dziwi Gastona!), jest żądna przygód, odważna, przy tym słowna i... fair. Kiedy Bestia ją ratuje, wraca do znienawidzonego zamku i pomaga opatrzyć rany. Nie boi się, nie chowa w sobie - gdy Bestia na nią wrzeszczy (animacja), ta odszczekuje. Przepychanka słowna trwa chwilę, co pozwala Bestii uzmysłowić sobie, że sam też nie był bez winy. Jednocześnie oboje sobie dziękują. Piękna scena. Pokazująca, jak skomplikowane bywają nasze relacje, jak potrafimy się przekrzykiwać, jak czasami mylnie odczytujemy swoje komunikaty. Najważniejsze jednak, że - koniec końców - wszystko dobrze się skończyło. A Bella pokazuje, że warto podążać własną ścieżką i w zgodzie z samym sobą. Dodatkowo, bohaterka walczy o najbliższych. Nie boi się stawić czoła Gastonowi czy ludziom w miasteczku - ma odwagę walczyć o swoje poglądy i tych, których kocha, nie poddaje się. To chyba idealny wzór dla kobiety, prawda? Lwicy, która nie odpuści, kiedy dzieje się krzywda?

#3 Gadget (Chip&Dale Brygada Ryzykownego Ratunku)


Inżynier, wynalazczyni, pilot! Mózg w drużynie Ryzykownego Ratunku. To dzięki jej wynalazkom ekipa może przemieszczać się po lądzie, w powietrzu i na wodzie, a także nierzadko ratuje się z opresji. Gadget jest, przy okazji, śliczną blondynką (co wykorzystują autorzy fanartów, fundując bohaterce wypełnienie piersi i inne, mniej lub bardziej wyuzdane, elementy). Jest raczej nieśmiała, ale bardzo przyjacielska i zawsze skora do pomocy. Jednocześnie ma silną osobowość i gdy ktoś wyprowadzi ją z równowagi... ooooj, niech uważa! To piękny przykład dla dziewczynek: możesz być piękna i mądra jednocześnie. Możesz świetnie radzić sobie w typowo męskim świecie i nikt nie podważy twoich kompetencji. A niech spróbuje! To udowodnisz mu, w jakim był błędzie! (Jest zresztą odcinek, w którym Gadget postanawia opuścić drużynę, gdy zaczyna w siebie wątpić - ostatecznie odkrywa, jak jest dla nich ważna i jaka drzemie w niej moc - całkiem sama rozprawia się wówczas z grupą mysich ninja, którzy uwięzili jej przyjaciół - prawdziwe girl power!)
Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z lalką Goldie (zobacz np. TUTAJ), od razu skojarzyła mi się z Gadget - podobny wygląd, podobne zainteresowania. Przypadek? ;)

#4 księżniczka Kala ("Gumisie")

kadr z serialu animowanego "Gumisie"

Jest taka scena w jednym z odcinków, kiedy książę Iktorn rzuca do księżniczki Kali (w oryginale Calla), że szkoda, że jej ojciec nie ma syna - sugeruje tym samym, że dziewczyna nie da rady zastąpić króla i ocalić dworzan. Kalę to wkurza. I to bardzo. Zdopingowana, udowadnia Iktornowi, że jako księżniczka doskonale daje sobie radę, że dwór może na nią liczyć. Bohaterka nie tylko zresztą w tym konkretnym odcinku pokazuje swoją waleczność i odwagę. W odróżnieniu od Sami, z którą się przyjaźni, typowe życie księżniczki (suknie, bale, służba itp.) jej nie bawią, a wizja ładnie wyglądającej, stanowiącej w sumie tło księżniczki wcale nie wydaje się interesująca. Kala świetnie strzela z łuku, jeździ konno, ma głowę nie od parady i smykałkę do inżynierii. W jednym z odcinków jako jedyna z rycerzy (zamaskowana) staje do pojedynku z tajemniczym rycerzem, dzięki czemu wygrywa turniej i prawo do... obrony samej siebie! Szczęśliwie jej ojciec jest świadom dojrzałości swojej córki i nie traktuje jej jak słodkiej, maleńkiej dziewczynki. BTW, czasami Kala jest odważniejsza od Kevina!


Jako inne przykłady można przytoczyć w ogóle sporo Disney'owskich bohaterek: Esmeralda (w odróżnieniu od książki dojrzalsza i mniej zapatrzona w pewnego rycerza), Mulan (kobieta w męskim wojsku, za co grozi śmierć - odwaga i troska o bliskich zwycięża), Pocahontas (otwarta, ale też wymagająca szacunku dla swojego ludu - prawdziwa księżniczka), Merrida (która nie chce wyjść za mąż z przymusu, bierze los w swoje ręce i postanawia... zagrać w konkursie o samą siebie)... Z nimi to jednak różnie bywa, bo obok przykładów mocnych, pojawiają się bardziej stereotypowe (pisał o tym Catus Geekus TUTAJ).

Jeśli mowa o animacjach, nie brakuje silnych bohaterek. Dla przykładu, cała seria Czarodziejska z księżyca to nic innego jak wojujące ze złem... dziewczyny! Jasne, wspiera je Tuxido, ale to raczej dodatek. Wspomnieć można również o Atomówkach: małych, słodkich dziewczynkach, które mają laser w oczach i skopią co większego łotra. Ale to przykład skrajny, nie chciałabym, by moja córka wzorowała się na tej kreskówce czy ją oglądała (sic! - przecież sama ją oglądałam jako dziecko!). Prócz nadnaturalnych mocy i swoistej misji do wykonania, te bohaterki są dalej typowymi dziewczynkami czy nastolatkami - mają te same problemy, zagwozdki, a tylko walka o dobro na świecie je wyróżnia. Pytanie, jak zachowywałyby się bez superumiejętności?

You Might Also Like

8 komentarze

  1. Nigdy się nad tym w ten sposób nie zastanawiałam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie :) Dopiero właśnie rozmowa dwóch komentatorek kultury/matek i hasło, że o ile mamy silne postaci żeńskie (również z historii: Kleopatra, królowa Elżbieta czy inne, zdobywające świat, wynalazczynie czy inne tego rodzaju), o tyle postaci dziewczęce... Dzieci...? Dobra, Gadget może i dzieciakiem nie jest, ale... ;)
      Nie jest w sumie tak najgorzej :)

      Usuń
  2. Dumalam tak ostatnio o Ani z zielonego Wzgórza, muszę koniecznie obejrzeć w te wakacje z coraz. Pekao z ciekawości czy jej się spodoba. Ja swoją core pchwać w stronę Xeny a i tak nic z tego... Jak wychować taka dziewczynkę?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Xena! :D Oglądałyśmy to z siostrą ;)
      Ten nowy serial jest dla starszych odbiorców, jakby co - nie patyczkują się z tematyką momentami ;) Ale dobrze, nie jest dzięki temu przesłodzony i pokazuje sytuację Ani realnie, tak jak było...
      Może Xena to nie jej klimaty ;) W sumie jeśli już wie sama, co jej się podoba, a co nie... To dobry zwiastun :)

      Usuń
    2. Haha ja tez oglądałam wojownika Xene 😉 Coraz może za mała jeszcze 😳

      Usuń
    3. Nooo, niektóre sceny... No działo się :P (Pamiętam zwłaszcza jedną scenkę z Aresem, ekhm ;))

      Usuń
  3. Ania Shirley i Matylda ('Matylda' Roald Dahl) to byly moje dwie pierwsze idolki-feministki! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D

      To jest fajne, że miałyśmy swoje bohaterki jeszcze zanim poznałyśmy termin "feministka" ;)

      Mam nadzieję, że moja córa też będzie miała swoje :)

      Usuń

#cherrywoodstories na Instagramie

copyrights | prawa autorskie


Wszystkie zdjęcia na blogu - chyba że zaznaczyłam inaczej - są mojego autorstwa. Kopiowanie ich i/lub rozpowszechnianie bez mojej zgody i/lub podania źródła jest łamaniem praw autorskich.
NIE zgadzam się na kopiowanie i wykorzystywanie zdjęć moich dzieci bez mojej pisemnej zgody.