Jak mądrze robić SPONTANICZNE zakupy?

sierpnia 25, 2017

O mądrym kupowaniu napisano wiele. W sieci nie brakuje poradników dotyczących tego, jak właściwie zarządzać budżetem domowym, jak mądrze wydawać pieniądze (rób listę i trzymaj się jej, kupuj tylko to, co jest potrzebne i inne tego rodzaju). Ba! Niektórzy udostępniają gotowe tabelki - tylko do wypełnienia, notowania oddanych złotówek!

I mimo swojego zainteresowania tematem, mimo zmiany pewnych nawyków zakupowych, zwyczajnie WIEM, że zdarzają się dni, kiedy cały ten "smart konsumpcjonizm" masz... głęboko. Bo zakupy to nie tylko uzupełnienie braków w szafkach czy lodówce. Kupuje się nie tyle same przedmioty, co... emocje. Wiedzą o tym chociażby marketingowcy - zauważcie, że w reklamach kreowany jest świat, jakiego chcielibyśmy być częścią. Konkretny proszek ma nie tyle wywabić plamę, co pozwolić dziecku na nieskrępowaną zabawę bez konsekwencji dla ubrań. Konkretna podpaska nie tyle ma skutecznie gromadzić krew menstruacyjną, co dać poczucie niezależności, wygody - wolność. Saszetka z sosem w proszku ma nie tyle dać nam sos, co wspomnienie dzieciństwa, obiadów u babci lub też... po prostu szybki obiad - byśmy zaoszczędzony czas mogli spożytkować inaczej. Uwielbiam reklamy allegro - doskonale oddają to, o czym piszę: pokazują nie tyle przedmioty, które można zakupić na portalu - skupiają się przede wszystkim na opowieści, całej historii, emocjach i ludziach, którzy danej rzeczy poszukują. Ba! Często okazuje się, że szukają nie rzeczy właśnie, a czegoś, co mogą z jej pomocą uzyskać - przedmiot staje się jedynie narzędziem.

To właśnie dzieje się w trakcie zakupów, zwłaszcza tych dla poprawy nastroju. (Wychodzę z założenia, że nie dotyczą one wyłącznie kobiet. Panowie kupują po prostu... inne rzeczy. ;)) Kupujemy coś, by coś uzyskać w zamian - ale nie rzecz, a pewność siebie, zadowolenie, uśmiech, wybuch endorfin (przy smacznym ciastku i kawie na mieście, chociażby), spełnienie, satysfakcję itd. Zakupy po to, by poprawić sobie humor, nie są złe - ważne jednak, by pamiętać o kilku zasadach, dzięki którym unikniemy zakupowego kaca.


Kiedy jestem w sklepie na "spontanicznych" zakupach (nawet jeśli z listą, to dopuszczając możliwość rozszerzenia jej o pozycje... nagle dostrzeżone ;)), lubię ze sobą... rozmawiać. Me, Myself oraz I prowadzą ze sobą nieustanny dialog wewnętrzny, a od przebiegu rozmowy zależy, czy dana rzecz wyląduje w koszyku, czy jednak nie.
 
Me: Jacie, Martuś! Patrz, jakie mega!
Myself: O kurka, faktycznie!
I: Łooo!
Me: Bierzemy?
Myself: Niech no pomyślę...
I: Przyda nam się kolejny kubek?
Me: Pasuje do koca, który mamy w pokoju dziennym.
Myself: Faktycznie, pasuje. 
I: A kubek i koc to fajne połączenie. 
Me: Z drugiej strony mamy wiele kubków w domu.
Myself: No... I pamiętaj, co mówił TatoMąż: kolejny kubek w domu, stary wypada.
I: Oj tam, oj tam...
Me: Miejsce będzie na pewno. Zrobi się.
Myself: Ale kolejny kubek... Na pewno go potrzebujemy?
I: W sumie i tak pijesz z tylko kilku ulubionych... Części nie używasz...
Me: No właśnie.
Myself: Ładny jest, ale raczej zbędny...
I: Można by go kupić, gdybyś nie miała już tylu fajnych, Martuś.
Me: Uroczy - może kupi go ktoś inny.
Myself: Prawda. To papa, kubeczku!
I: Papa!

Mam w domu kilka przedmiotów, które spontanicznie kupiłam jako nastolatka. Właśnie na zasadzie: "Jacie, ale mega!" Podobały mi się, po prostu. Nie pytałam siebie, czy mi to potrzebne. Czy będę tego używać. Zachwyciło, to brałam. A potem... leżało. I leży dalej. Bo albo już mi się nie podoba, albo podoba się dalej, ale użytku z tego żadnego (Nie chodzi bynajmniej o ozdoby wnętrz, a o... bransoletkę - była tak śliczna, że musiałam ją kupić - męczyła mnie długo. I co? Już dobrych kilkanaście lat leży w szufladzie, bo... nie podoba mi się na mojej ręce, nie lubię jej nosić. Ani razu jej nie założyłam! Więc leży schowana i... tyle z tych zakupów!) Albo kubek, z którego nigdy nie piłam, bo było mi szkoda. Albo bluzka, której się ostatnio pozbyłam - po tym, jak przeleżała w szafie kilka lat, bo szkoda było mi ją nosić (Za ładna, och!), a potem się znudziła. To są pieniądze wyrzucone w błoto. Jeszcze pal licho rzecz, która praktyczna nie jest, ale daje satysfakcję wizualną, bo jest na wierzchu - bo sycisz nią oczy, bo daje Ci radość codziennie, ilekroć na nią patrzysz. Ale przedmioty pochowane po szafach, szufladach... Nieużywane, schowane, bo... szkoda?!
To mąż nauczył mnie używania rzeczy. One są po to, by z nich korzystać - ubrania, by je nosić, biżuteria, by się nią ozdabiać, kubki, by z nich pić, porcelana, by smakować z niej obiad, kanapa, by się w niej rozsiadać wygodnie z kawą i nie martwić o plamy i tak dalej! Oczywiście, rzeczy należy szanować, ale warto znaleźć zdrowy kompromis pomiędzy nieużywaniem rzeczy, bo szkoda, a używaniem ich tak, jak ma się ochotę (bez wyrzutów sumienia czy narzucania sobie ograniczeń).

Kiedy coś Ci się spodoba, przyjmij z uśmiechem pierwszą myśl, jaką jest "Chcę to mieć!", a potem zadaj sobie kilka pytań:
  • Czy to naprawdę jest mi potrzebne? Czy naprawdę będę tego używać? Czy potrzebujesz kolejnej bluzki albo kubka? Czy nie masz przypadkiem bardzo podobnej, w której np. nie chodzisz? Czy wszystkich swoich kubków używasz naprzemiennie, czy może masz kilka ulubionych, a reszta leży odłogiem, używana wtedy, gdy przyjdą goście?
  • Co zdecydowało o tym, że to mi się podoba, że to chcę? Fason? Wzór? Ktoś mi to polecił (mama, siostra, przyjaciółka, aktorka, blogerka)? Jeśli to wyłącznie moda, moja znajomość trendów i myśl: "Ooo! Koszulka z odkrytymi ramionami! Wypada mieć!", to czy przypadkiem to "wypada" nie jest słowem-kluczem? Jeśli to trendy przemawiają za mnie, a nie ja sama - nie decyduję się na zakup! Coś musi mi się jeszcze autentycznie podobać oraz...
  • Czy dobrze mi z tym? Czy ta koszulka faktycznie dobrze leży, a spodnie się nie marszczą? Jak się w tym czuję? Czy nic mnie nie gniecie, nie uciska, czy z każdej strony wyglądam tak, jak chcę? Czy ten kubek dobrze się trzyma w ręce, czy może jednak niewygodnie? Czy ten pled mnie nie gryzie albo nie grzeje za mocno? Jeśli w jakimś miejscu ciuch mi nie leży, a prześliczny kocyk nie objąłby mnie całej i marzłabym (albo w drugą stronę - byłby za duży i za ciężki) - rezygnuję! 
  • Z jakich to jest materiałów i jakiej marki? Czasem na metkę nie warto patrzeć, wiem, ale są pewne firmy, których produkty można kupić nawet w ciemno. Miałabym tak z porcelaną z Bolesławca, na przykład. Nie każdy wzór mi się podoba, ale marka mówi sama za siebie. Jeśli prześliczny sweter jest z akrylu... sorry, ale wiem, że będę się w nim pocić, że będzie się mechacił, więc szkoda mi wydawać pieniądze. Wolę dopłacić i kupić wełniany albo znaleźć coś tańszego z bawełny.
Jeśli w Twojej głowie pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości - NIE KUPUJ! Odłóż ten przedmiot na półkę - również tę w swojej głowie i wróć do domu. Możesz myśleć o tej rzeczy, to nawet wskazane. Jeśli po kilku dniach (np. po tygodniu) wciąż będziesz czuć podniecenie i miłe łaskotanie czy na karku (w okolicy cebulek włosów), czy w brzuchu, wróć do sklepu i powtórz rytualne odpytywanie samej siebie. Jeśli będziesz bardziej pewna - bierz!

Jeśli natomiast na Twojej twarzy króluje głównie uśmiech - rozgrzeszam. Czasem nie warto zastanawiać się zbyt długo - np. na promocjach. Z drugiej strony... Już kilka razy zdarzyło się, że kiedy miałam wątpliwości i odwlekałam zakup, a potem danej rzeczy zabrakło... nie czułam specjalnej żałości. Łatwiej było mi pogodzić się ze "stratą" (jakkolwiek na wyrost to nie zabrzmi).

Ogólna zasada jest taka (i staram się jej trzymać za każdym razem): jeśli coś NAPRAWDĘ Ci się podoba (nie mamie, nie koleżance, nie blogerce, ale TOBIE), jeśli zamierzasz to UŻYWAĆ (nie chować przed światem, bo "za fajne"), jeśli sprawia, że czujesz się szałowo (bo w tym ciuchu Ci bosko, a takiego kubka brakowało Ci do porannej idealnej kawy) - bierz i ciesz się z życia.

Amen.

You Might Also Like

6 komentarze

  1. Fajny wpis :) staram sie zawsze wlasnie zadac te pytania zanim cos kupie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpis w sam raz dla mnie. Aktualnie uczę się robić przemyślane zakupy, raz idzie mi lepiej, raz gorzej ;) Niestety mam słabość do robienia zakupów pod wpływem chwili czy emocji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jak wychodzę z domu, by "podładować akumulatory", też mam z tym problem... Bo zakupy "na pocieszenie" są najmilsze :P Najgorzej jest z tymi przez Internet - bo łatwiej wydawać wirtualne pieniądze! xD

      Możemy siebie wspierać wzajemnie, jakby co ;D Co Ty na to? ;)

      Usuń
  3. haha post akurat dla mnie na tę chwilę. Spontaniczny zakup torebki, a może w sumie nie? bo od 2 miesięcy szukam tej jedynej? i nagle bach! i jest. Trochę kasy poszło, ale oby było warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli szukałaś tej jedynej, a na widok tej poczułaś "Bach!", to raczej nie będzie to zmarnowany zakup :D Gratulacje z odnalezienia wybranki! ;)

      Usuń

#cherrywoodstories na Instagramie

copyrights | prawa autorskie


Wszystkie zdjęcia na blogu - chyba że zaznaczyłam inaczej - są mojego autorstwa. Kopiowanie ich i/lub rozpowszechnianie bez mojej zgody i/lub podania źródła jest łamaniem praw autorskich.
NIE zgadzam się na kopiowanie i wykorzystywanie zdjęć moich dzieci bez mojej pisemnej zgody.